Dym doszczętnie zakrył błękitne
dotąd niebo. W powietrzu czuć było swąd prochu i śmierci. Co chwila słychać
było odgłos wybuchu albo czyjś płacz. Wokół rozciągał się obraz nędzy i
rozpaczy. Zielona trawa, zapach wypieków dochodzący z piekarni lub śpiew ptaków
były już tylko wspomnieniem. Zabite zwierzęta leżały pomieszane z ludzkimi
ciałami. Po kolei do każdego domu wpadali mundurowi, którzy wyganiali
domowników na ulicę. Każdy mieszkaniec, a w szczególności dziecko było
sprawdzane.
W jednym z zaułków drobna postać w
zielonym płaszczu usilnie próbowała dobić się do czarnych drzwi, sprytnie
ukrytych w murze. Niewtajemniczeni nigdy by ich nie odnaleźli, bowiem trzeba
było nacisnąć po kolei trzy cegły, żeby wejście stało się widoczne.
Zakapturzona postać dobrze o tym wiedziała, tak samo jak to, że osoba
mieszkająca za owymi drzwiami jest jej jedyną szansą. Z rozpaczą waliła rękami
w drewno z nadzieją, że usłyszą jej błagania o pomoc. Nerwowo zerkała ku dwóm
zawiniątkom leżącym w pudełku niedaleko jej stóp. Dzieci pomimo zagrożenia i
rzezi mocno spały.
Nagle wiatr zmienił swój kierunek
i zdmuchnął kaptur z głowy postaci. Pod nim ukrywała się młoda kobieta – nie
mogła mieć więcej niż dwadzieścia kilka lat. Była bardzo ładna ze swoimi
długimi rudymi włosami i dużymi zielonymi oczami. Była niska – metr
pięćdziesiąt nie więcej. Po jej policzkach spływały łzy bezsilności, gdy
rozumiała powoli, że drzwi nie otworzą się, a ona przegrała. Zaraz dopadną ją
mundurowi. Zabiorą jej dzieci i zabiją ją razem z nimi.
Uderzyła otwartą dłonią w drewno
jeszcze raz, po czym osunęła się na ziemię, przylegając plecami do drzwi.
Oparła o nie głowę i patrzyła z rozpaczą na horror rozgrywający się na ulicy.
Myślała o swoim życiu. Było krótkie, ale szczęśliwe. Zaznała wszystkiego czego
chciała i nie bała się śmierci. Chciała uratować jedynie dzieci. One nie
dostały swojej szansy. Została im odebrana na samym początku. Ale teraz nie ma
już nadziei. Zawiodła je. Wyciągnęła rękę w ich kierunku, po czym przyciągnęła
pudełko do siebie. Pochyliła się i pocałowała czółko każdego dziecka. Jej słone
łzy spływały po jej policzkach na kocyki niemowlaków.
Nagle drzwi za jej plecami
otworzyły się. Szybko zerwała się na równe nogi i obróciła twarzą do nich. W
wejściu stał młody mężczyzna. Wyglądał na dwadzieścia parę lat, lecz jego oczy
były starsze, doświadczone. Ciemne włosy miał potargane, cienie pod brązowymi
oczami były nader widoczne, a twarz miał brudną od ziemi. Na widok kobiety
uniósł do góry brwi.
- Niagela? Co ty tu robisz?
- Potrzebuje pomocy – kobieta nie
mogła uwierzyć w swoje szczęście. Podniosła z ziemi pudełko i szybko wcisnęła
je w ręce zaskoczonego młodzieńca. Rozejrzała się, po czym odetchnęła z ulgą.
Nikt tego nie widział.
- Co ty robisz? – Mężczyzna
popatrzył na zawartość kartonu. Tym razem już zszokowany, znowu popatrzył na
Niagelę.
- Musisz je wziąć. Zaopiekować się
nimi. Tylko tu mogą być bezpieczne.
- Ale wiesz przecież, że oni nie
zabijają wszystkich dzieci po sprawdzeniu? Nie ryzykujesz niczym, puszczą cię
wolno.. – chłopak próbował postawić pudełko na ziemi.
- Nie słuchasz mnie! Nie mogę im
ich oddać! Patrick, to o nie chodzi! Szukają właśnie ich! Nie mogą ich dostać,
Ona nie może ich dostać! – wykrzyknęła zrozpaczona kobieta, wciskając mu dzieci
znowu do rąk. Znalazła się dzięki temu bardzo blisko Patricka. Był od niej o
wiele wyższy, więc zadarła głowę do góry, by popatrzeć mu w oczy – Musisz je
chronić.
Patrick popatrzył na dzieci w
milczeniu. Ogarnął je wzrokiem od góry do dołu. Nagle odezwał się, jakby na coś
wpadł.
- Gdy odeszłaś, wtedy prawie rok
temu, byłaś w ciąży prawda? Ze mną? – chwycił ją za rękę i zapytał. Nadal
patrząc mu w oczy odpowiedziała:
- Tak.
- Więc to moje dzieci?
- Tak.
Mężczyzna zaczerpnął gwałtownie
powietrza. Zamknął oczy, a jego twarz wykrzywił ból.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? –
zapytał.
- Bo chciałam cię uchronić od tego
szaleństwa – odpowiedziała. – Żebyś nie miał z nimi nic wspólnego. Ale nie
udało się. Ona się o nich dowiedziała, nie wiem skąd. Dla mnie już za późno,
ale dzieci można jeszcze uratować. Ty musisz je uratować.
Ostatnie zdanie powiedziała tuż
przy jego ustach. Patrick postawił pudełko z dziećmi w środku mieszkania, i
teraz wolnymi dłońmi gładził policzek Niageli.
- Zostań razem z nami –
wyszeptał.
Chciała odpowiedzieć, ale usłyszała
wystrzał i poczuła ból w klatce piersiowej. Obróciła się i zobaczyła żołnierzy
z pistoletami w ręku. Z jękiem osunęła się na ziemię. Patrick próbował ją
przytrzymać, ale odepchnęła jego ręce.
- Wejdź do środka! Już! Ratuj je!
– krzyczała gdy mundurowi się zbliżali.
- A ty? – powiedział ze łzami w
oczach. Ostatni raz spojrzał w jej smutne zielone oczy. Nigdy jej nie zapomni.
- Ja spełniłam swoje zadanie –
usłyszał zanim zamknął drzwi. Serce mu pękało, że musiał ją zostawić na
zewnątrz, ale miała racje. Dla niej nie było nadziei. Nie kiedy Ona o niej
wiedziała.
Zajrzał do kartonu. Odwinął kocyk
okrywający dzieci i z drżącymi dłońmi pogładził je po główkach. Bliźniaki. To
widać.
Zauważył karteczkę obok nóżki
jednego z nich. Podniósł ją i przeczytał. Nic więcej nie zapamiętał z tego
dnia.
Yvonne i Genevieve. Poznaj swoje
córeczki.
~~~~
Witam na moim drugim blogu! :)
Zaczynam drugą opowieść, ale nie skończyłam jeszcze pierwszej
Dlatego zapraszam na oba blogi :P
Miłej lektury.
Ej no bo będę płakać :C takie... smutne... :'c
OdpowiedzUsuńKim jest Ona? Czemu Niagela musiała chronić Patricka przed szaleństwem jakiekolwiek by ono nie było? ;---;
No i mnie zaciekawiłaś! *w* znowu .-. Będę czytać, masz to jak w banku! Genevieve... rany cudowne imię. Strasznie mi się podoba. Aż zaczęłam je powtarzać :D
Dodawaj szybciutko rozdział 1 bo nie mogę się doczekać by wiedzieć więcej! :3
Pozdrawiam!
Powiem Ci, że bardzo rzadko zaglądam do linków blogów, które są u mnie w SPAMie. jakoś tak, nawet nie wiem czemu. oczywiście zawsze czytam opisy i jeśli mnie zaciekawi to zajrzę. no i gwarancją musi być oczywiście śliczny szablon xd u ciebie znalazłam obie te rzeczy. szablon zrobiony przez Rowindale jest cudowny *.*
OdpowiedzUsuńNo i opis. to on zachęcił mnie do przeczytania prologu. a on jest dla mnie za smutny. to takie przykre gdy matka oddaje życie za swoje dzieci. ale oczywiście i piękne! takie dwie sprzeczne rzeczy.
No cóż czekam na rozdział pierwszy i kontynuacje.
Życzę weny!
I wyłącz proszę to sprawdzanie przy komentarzach, bo to naprawdę przeszkadza!
UsuńCiekawie się zaczyna. Nutka tajemniczości i grozy - to jest to co lubię. Świetnie piszesz…
OdpowiedzUsuńWeny życzę i czasu *.*
Jako, że zawsze dotrzymuję słowa, wpadłam na bloga po twoim zaproszeniu. I naprawdę mi się spodobało. Prolog nieco tajemniczy, przerażający ale zachęcający do dalszej lektury. Będę wpadać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam czas, żeby przeczytać x.x
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna c:
Dajesz opisy i spore dialogi (póki co tak widzę), a to bardzo lubię :D
Ciężko się czyta, gdy wszystko jest tylko opisywane ._. To takie nienaturalne .o.
Tak trzymać c:
A za pierwszy rozdział może wezmę się za tydzień XD
Hej;) Przybyłam, po komentarzu jaki zostawiłaś mi w Spamie;) Prolog krótki, ale za to niezwykle intrygujący. Strasznie mi się spodobał! Tym bardziej, że zaczęłaś oryginalnie i ciekawie. Mroczny, tajemniczy i od początku do końca trzymający w niepewności. Poza tym smutny, tragiczny i krwawy. A to sprawia, że strasznie ciekawy! Jestem pod wielkim wrażeniem i równocześnie ciekawość nie daje mi spokoju. Co się takiego stało, kim jest ta ONA? Skoro Patrick nie pytał, to znaczy że wie o kogo chodzi. No nie... Same tajemnice! Ale cóż się dziwić- dopiero prolog;) Bardzo mnie zaintrygowałaś !
OdpowiedzUsuńNa razie przeczytałam tylko ten rozdział, bo mam dużo obowiązków i chciałam po prostu sprawdzić czy opowiadanie przypadnie mi do gustu;) Sądzę, że tak;) Powiadamiaj mnie o rozdziałach.
Prosiłabym też o informację, czy Ty również masz ochotę czytać moje opowiadanie, na blogu, na którym się reklamowałaś;) Zaznaczam, że nie czytam blogów, które nie czytają mojej twórczości, bo nie mam na to czasu. A gdy tylko dostanę odpowiedź, zabiorę się za resztą rozdziałów;)
Pozdrawiam ;*